
PK: Pamięta Pan mniej więcej ile to było czasu?
Wydaje mi się, że to była kwestia dwóch, może trzech miesięcy od momentu kiedy zacząłem próbować, do momentu kiedy poczułem się pewnie z tą techniką.
PK: A czy teraz zdarza się, że to do Pana przychodzą osoby, które chciałyby się tego nauczyć i szukają nauczyciela lub choćby warsztatów?
Tak zdarzają się takie osoby, ale niestety w obecnej chwili nie mam na to wystarczająco dużo czasu. Nie do końca mam też w mojej obecnej pracowni miejsce dla więcej niż jednej osoby – fizycznie chyba byśmy się nie pomieścili.
PK: Czy według Pana są jakieś cechy lub umiejętności, które są konieczne aby się tym zajmować?
Trzeba mieć chęci i cierpliwość, tak naprawdę tyle. Oczywiście zdolności manualne są tu ważne, ale uważam, że jeśli są chęci i jest cierpliwość to wszystko da się wypracować. Ja sam nigdy się nad tym nie zastanawiałem – w moim przypadku jakoś tak wyszło zacząłem to robić i udało się.
PK: Kim są ludzie, którzy kupują Pana witraże?
Jeśli chodzi o tych klientów, którzy kupują i zamawiają witraże bezpośrednio ode mnie, to są oni naprawdę różni. Mam trochę stałych klientów, którzy od lat kupują moje produkty. Są też tacy, którzy trafiają do mojej pracowni z ulicy – widzą witrynę i wnętrze sklepu, zaglądają do środka i często wchodzą zaciekawieni tym co się tu znajduje.
Klientami są zarówno ludzie starsi jak i młodzi. Myślę, że moje produkty mogą trafiać do różnych grup odbiorców. Przeważnie kupują te przedmioty dla siebie lub dla kogoś jako prezent – to może być jakiś drobiazg albo większe indywidualne zamówienie np. z okazji jakiejś rocznicy itd.
Lampy, które wytwarzam są zazwyczaj kupowane przez klientów indywidualnych, choć zdarzyło mi się również zaopatrywać na przykład kancelarie prawne. Dla pewnej kancelarii z Krakowa robiłem również witraże na zamówienie. Stanowiły one istotną część dekoracji wnętrza oraz klatki schodowej.
PK: Czyli można u Pana kupić nie tylko gotowe produkty, ale również zlecić indywidualny projekt witrażu?
Tak, realizuję projekty na zamówienie, choć czasem jestem zmuszony odmawiać, jeśli w danym momencie mam dużo innych zamówień. Kiedy wiem, że mógłbym nie zdążyć, to po prostu nie podejmuję się takiego zlecenia, bo wiem, że w takiej stresującej sytuacji nie będę miał weny. Nie będzie to takie jakbym chciał i po prostu nie będę z takiego produktu zadowolony. Dla mnie bardzo ważne jest to, żeby finalny produkt podobał się zarówno klientom jak i mnie samemu.
PK: Klienci częściej decydują się na zamówienia indywidualne czy raczej wybierają jeden z dostępnych od ręki produktów?
Nie widzę aby jedna lub druga strona w jakiś sposób tu przeważała. To bardzo zależy, od tego kim jest klient, jaki ma budżet i jakie produkty są w danym momencie dostępne.
PK: Gdzie zaopatruje się Pan w produkty do produkcji swoich witraży?
Zaopatruję się głównie w hurtowni na Śląsku. Jest ona bardzo dobrze zaopatrzona – to tam zamawiam dobrej jakości szkło i większość innych materiałów.
PK: Mówi Pan “dobrej jakości” – jakie są różnice między szkłem lepszej a gorszej jakości?
Lepsze szkło będzie choćby łatwiej ciąć, takie gorszej jakości, gdzie tafla jest źle rozprężona, może czasem pęknąć na drobne kawałki.
PK: Jak upewnia się Pan czy dane szkło jest odpowiednie i spełnia Pana oczekiwania?
Są różne huty szkła, których produkty już znam. Zazwyczaj potrzebuję konkretnej barwy szkła, więc jego kolor i odcień jest dla mnie jednym z kluczowych aspektów. Ciężko byłoby ocenić choćby kolor na podstawie zdjęcia, dlatego to nie jest coś co zamawiam i co następnie zostaje mi dostarczone. Ja specjalnie jadę do hurtowni po szkło i tam wybieram odpowiednie produkty. Trzeba oczywiście uważać, aby później przy transporcie nic nie popękało.

PK: Zdarzyło się, że szkła popękały Panu podczas transportu?
Staram się dobrze je zabezpieczyć, ale zdarzyło mi się, że pojedyncze tafle lekko się uszkodziły i odłamały się mniejsze kawałki. Zazwyczaj w takich sytuacjach wykorzystuję te fragmenty w drobnych elementach witraży.
PK: Co jeszcze poza szkłem jest konieczne do wykonania witrażu?
To zależy od techniki jaką się pracuje. Ja pracuję techniką Tiffany’iego. Polega ona na zastąpieniu profili ołowianych taśmą miedzianą. To jest taka cienka taśma, którą okleja się krawędzie wszystkich elementów. Dzięki temu można je następnie zespawać za pomocą cyny tworząc finalny witraż.
PK: Czy te techniki znacznie się od siebie różnią?
Są po prostu inne. Technika wykorzystująca profile ołowiowe jest starsza. Powstanie techniki Tiffany’iego to była pewnego rodzaju ewolucja w tej dziedzinie. Według mnie ona pozwala na łatwiejszą pracę z małej wielkości elementami.
PK: Czy mógłby Pan opowiedzieć jak wygląda proces Pana pracy od momentu kiedy pojawia się klient do momentu przekazaniu mu finalnego produktu?
To zależy, bo każdy klient jest inny, każdy oczekuje trochę czegoś innego. Przede wszystkim klient mówi mi co chciałby zamówić. Czy ma jakiś wstępny pomysł lub inspiracje czy ja mam to wymyślić i zaprojektować. Najpierw rozmawiam z klientem na temat wielkości, podstawy, wzoru i skomplikowania witrażu. Jeżeli klient przychodzi z pomysłem, który na przykład jest ciężki do zrealizowania i wiem, że nie będzie to dobrze wyglądało, to staram się doradzić co możemy zrobić. Klienci zazwyczaj mi ufają i zdają się na mnie w kwestiach technicznych itd. więc w takich sytuacjach zazwyczaj lekko modyfikujemy oryginalny koncept. Kiedy już ustalimy na czym polega zlecenie to taki witraż się następnie szkicuje i rozrysowuje, żeby klient zaakceptował wzór.

PK: To jest produkt, przy którym pewnie niełatwo jest klientom wyobrazić sobie efekt finalny projektu, bo jednak musimy te wszystkie elementy ze sobą połączyć, zobaczyć jak oddziaływuje na nie światło itd.
Tak, dlatego też pokazując zaprojektowany wzór klientowi, zazwyczaj wycinam go z papieru, na którym maluję wzór. To jest taka makieta, która pomaga sobie wyobrazić jak będzie wyglądać gotowy witraż.
Przy takich zamówieniach indywidualnych bardzo ważna jest kwestia doboru odpowiedniego koloru. Szkło może mieć mnóstwo odcieni i zdarza się tak, że się nie trafi. Czasami to jest minimalna różnica i już coś nie będzie pasować – będzie zbyt chłodne lub zbyt ciepłe w porównaniu do innych elementów lub po prostu inne niż chciałby tego klient. Przy zamówieniach indywidualnych pokazuję klientom dostępne szkła i wspólnie dobieramy odcienie – jeśli potrzebny jest odcień, który nie jest dostępny od ręki, to staram się też takie odpowiednia szkła znaleźć i sprowadzić.
PK: I co dzieje się następnie? Kiedy mamy już wybrane odpowiednie szkło.
Po wyborze szkła przechodzimy do fazy cięcia i szlifowania. Kształty wycinamy w tafli szkła nożem z ostrzem diamentowym i odłamuje się dany fragment. Co ciekawe ze względu na materiał jakim jest szkło, kiedy elementy, które chcemy wyciąć są na przykład okrągłe, to nie wyłamujemy okrągłego elementu od razu. Wycinamy i wyłamujemy mniejsze elementy wokół okrągłego kształtu, co pozwala nam wydobyć kształt z tafli unikając pęknięcia.
Kiedy wszystkie kształty potrzebne do stworzenia wzoru są wycięte ze szkła i oszlifowane, przechodzimy do kolejnego etapu pracy. Tak jak wspominałem wcześniej, aby połączyć elementy należy ich krawędzie okleić taśmą miedzianą, dzięki której można je następnie zespawać. Do łączenia elementów wykorzystuje się cynę, którą następnie można patynować w celu pokrycia jej kolorem. Taki połączony witraż jest po spawaniu myty, a następnie pokrywany patyną danego koloru – zależnie od preferencji klienta. Ja większość witraży patynuję na kolor miedziany, natomiast to mogą być też inne kolory, choćby czarny. Taki witraż poleruje się również pastą polerską, która jest dodatkową powłoką spowalniającą utlenianie się spoiny.
PK: Czy fakt, że mówimy o utlenianiu spoiwa oznacza, że taki witraż nie jest trwały?
Zarówno ołów jak i cyna cyna utleniają się, ale jest to proces bardzo powolny. Oczywiście mimo tego warto o takie produkty dbać i zabezpieczać je w taki sposób aby mogły służyć jak najdłużej.
To jest produkt bardzo trwały. Jeśli witraż nie posiada uszkodzeń mechanicznych to taki produkt może przetrwać setki lat. Oczywiście na takich bardzo starych witrażach, będą pojawiać się ślady związane z upływem czasu. Na szkle może pojawiać się wtedy specyficzny osad – natomiast jest to coś co da się wyczyścić. Są zresztą osoby, które zajmują się renowacją takich właśnie starych witraży
PK: Czyli patynowanie i zabezpieczanie witrażu pastą polerską jest ostatnim elementem procesu?
Tak, taki witraż jest skończony i gotowy do przekazania zamawiającemu.
PK: Jak długo trwa ten cały proces?
To oczywiście zależy od skomplikowania projektu. Jeśli chodzi o projekt witrażu, to ten etap może trwać tak naprawdę w nieskończoność – ciężko mi to uśrednić.
Jeśli chodzi o stworzenie konkretnego produktu, kiedy mamy projekt, to przykładowo praca nad kloszem lampy, zajmuje mi około tygodnia od złożenia zamówienia przez klienta, do momentu kiedy projekt jest gotowy do odbioru.
PK: Czy między tymi wszystkimi zleceniami przy których Pan pracuje, wciąż ma Pan miejsce na eksperyment?
Jeśli tylko coś przychodzi do głowy to tak, jak najbardziej.


PK: Czy podczas projektowania wzoru są jakieś ograniczenia spowodowane techniką jaką jest witraż?
Staram się unikać kątów prostych. Kąt prosty jest dość problematyczny przy pracy ze szkłem, ponieważ takie załamanie może spowodować, że szkło może pęknąć poza wyrysowany kształt – wzdłuż lini tworzących taki kąt.
PK: Jak wiemy, pracuje Pan od ponad dwudziestu lat. Czy za każdym razem projektuje Pan nowy wzór, czy są wzory, które Pan wypracował i są wykorzystywane wielokrotnie?
Przykładem takiego witrażu, którego wzór wypracowałem są anioły, które tworzę dla kilku miejsc w Krakowie, można je znaleźć na przykład w sklepach z pamiątkami w Sukiennicach. Natomiast wszystkie moje produkty, nawet te, które tworzone na bazie jednego projektu, różnią się od siebie i każdy z nich jest wyjątkowy.
PK: A czy ma Pan wzór lub typ produktu, który jest Pana ulubionym?
Nie mam chyba ulubionego wzoru jeśli chodzi o te zaprojektowane dla klientów indywidualnych. Muszę natomiast przyznać, że “zżyłem się” z tymi aniołami, które robię dość często. To jest fajne, że ten projekt jest na tyle specyficzny, że ludzie kupując ten produkt, wiedzą, że jest ode mnie. Kiedyś robiłem też lampiony z witrażu i to też był taki produkt, który bardzo lubiłem. Teraz one przeszły gdzieś na dalszy plan i rzadko je tworzę – może powinienem to zmienić.
Takim pierwszym produktem, z którego byłem bardzo zadowolony był klosz lampy. Pamiętam, że dość niepewnie podjąłem się tego zlecenia, ponieważ to był pierwszy raz, kiedy miałem stworzyć taki przedmiot przestrzenny. Z dzisiejszej perspektywy, to było dość proste, ale wtedy nie miałem takiego doświadczenia. To wyszło bardzo fajnie i zarówno ja, jak i klient byliśmy bardzo zadowoleni z tego projektu. W projektach przestrzennych kluczowe jest to, aby łączenie płaskich paneli było odpowiednio wykonane – to musi być symetryczne a dość łatwo jest o niewielkie przesunięcia. Po zakończeniu tego pierwszego przestrzennego zlecenia, zacząłem takich kloszy robić więcej, tak aby właśnie dojść do wprawy w łączeniu elementów.

PK: Co się dzieje jeśli takie elementy połączy się krzywo, czy można to korygować czy to jest taki proces, który nie wybacza błędów?
Teoretycznie można to poprawić – rozlutować wszystkie elementy i zacząć od nowa. Natomiast często to nie jest najlepsze rozwiązanie, bo po prostu się to nie opłaca. Takie naprawy mogą zająć więcej czasu niż zrobienie tego od początku.
PK: Czy taki przestrzenny witraż w jeszcze jakiś sposób różni się od płaskiego?
Jeśli mówimy o takich trójwymiarowych projektach wykonanych z witrażu to zdecydowanie jest to bardziej skomplikowane. Wyzwaniem jest nie tylko symetryczne połączenie elementów, ale również trwałość tych połączeń – w innym przypadku taka konstrukcja nie będzie stabilna. Czasami warto również dodatkowo wzmocnić konstrukcję produktu na przykład za pomocą drutu miedzianego lub blachy miedzianej, ale to już jest kwestia bardzo zależna od danego projektu.
PK: Wracając jeszcze do ulubionych projektów, czy jest taki produkt do którego się Pan przywiązał i którego nie planuje Pan sprzedać?
Tak. Jakoś tak to wyszło, że rzeczywiście są dwa, może trzy takie produkty, które zabieram ze sobą z każdą przeprowadzką po prostu jakoś nigdy nie miałem chęci się z nimi rozstać.
PK: Mówiąc o technice Tiffany’ego wspominał Pan, że pozwala ona na łatwiejszą pracę z małymi elementami. Jaka była najmniejsza i największa realizacja, której się pan podjął?
Najmniejszy witrażyk, który wykonałem miał ok. 7 centymetrów, a największy miał niecałe trzy metry wysokości.
PK: A czym był ten największy witraż?
To był witraż do prywatnego domu pod Krakowem, który był częścią drzwi wejściowych.
PK: Czy przy tego rodzajach projektów musi pan jeździć na miejsce gdzie witraż będzie zamontowany aby np. dokonać dokładnych pomiarów?
W tym przypadku nie było takiej konieczności. Zdarzało mi się jednak jeździć, żeby spisać pomiary ale też zobaczyć w jakim to będzie miejscu, dowiedzieć się jak to ma wyglądać i doradzić.
Czasami bywa tak, ze klient ma jakiś pomył i wyobraża to sobie w dany sposób, ale może się okazać, że konkretny projekt nie pasuje. Może być na przykład zbyt jasny, zbyt ciemny lub zwyczajnie nie pasować do wnętrza. Przy doborze witrażu, oczywiście kluczowe jest też światło, które padać będzie na witraż w danym miejscu. To właśnie światło odgrywa najważniejszą rolę. Witraż jest w pewien sposób malowany światłem.
PK: Czy na przestrzeni lat widzi Pan jakieś zmiany w tym zawodzie? Może w jakiś sposób zmienili się również klienci?
Mam wrażenie, ze dawniej pojawiało się więcej projektów, które stanowiły np. ozdobę wejścia do prywatnych domów – teraz takich konkretnie projektów mam mniej, myślę, że jest to w dużej mierze związane ze zmianami w trendach architektonicznych. Z drugiej strony zainteresowanie ogólnie rośnie – szczególnie u młodych ludzi. Wielu klientów zagląda też do mojej pracowni, często po prostu z ciekawości. Pracownia znajduje się przy dość ruchliwej ulicy, więc widoczne przez witrynę produkty przyciągają wzrok przechodniów.
PK: To są klienci z Polski czy raczej turyści?
Większość klientów to Polacy, ale zdarzają się również klienci zagraniczni. Promuje swoje prace głównie na Facebook’u, który jest prowadzony po polsku, więc pewnie w dużej mierze z tego to wynika. Zagraniczni klienci najczęściej trafiają do mnie, kiedy przechodzą obok i zauważają moją pracownię.

PK: A jak widzi Pan perspektywę tego, co pan robi na przestrzeni kolejnych 10-20 lat?
Jeśli chodzi o mnie osobiście, to moja działalność jest na pewno w jakimś stopniu zależna od wielu czynników, choćby turystyki, która ma dość duży wpływ na ilość moich klientów. Przede wszystkim jednak, myślę, że to zależy od tego szerzej pojętego społeczeństwa i stanu naszej ekonomii za te 10 lat – od tego ilu potencjalnych klientów będzie mogło sobie pozwolić na zakup takich przedmiotów.
Zdaję sobie sprawę, że to co tworzę to jest raczej przedmiot niejako luksusowy, niż przedmiot pierwszej potrzeby, więc czasami sprzedaż idzie lepiej, a czasami gorzej. Nie da się tego przewidzieć. Ale chciałbym być tu za te dziesięć lat i wciąż to robić.
PK: Czy ma Pan jakieś motto, jakąś myśl przewodnią związaną z tym co Pan robi? Coś co może Pana motywuje?
Po prostu lubię to robić. Lubię tu siedzieć i pracować – sprawia mi to radość.
PK: Czy ma Pan jakąś radę dla młodych twórców, którzy chcieliby pracować robiąc to co kochają?
Trzeba mieć dużo wytrwałości. Z takiej pracy czasami ciężko się utrzymać, bywają różne momenty. Trzeba dużo cierpliwości i wytrwałości, żeby cokolwiek osiągnąć.
PK: Dlaczego według Pana warto wybierać produkty rzemieślnicze?
Ponieważ są niepowtarzalne.
PK: Nic dodać, nic ująć. Bardzo dziękujemy za rozmowę
Ja również.