
PK: A czym zajmował się Pan wcześniej?
Wcześniej pracowałem na ślusarni jako spawacz, więc miałem już doświadczenie w pracy z metalem. Jako dziecko zawsze lubiłem rzeźbić w drewnie. Być może pomysł na tworzenie rzeźb z metalu pojawił się w mojej głowie jako połączenie tych dwóch zainteresowań.
PK: Czy Pana wykształcenie jest jakoś związane z pracą z metalem?
Nie, jestem samoukiem.
Pracowałem w wielu różnych miejscach i branżach. Byłem spawaczem, jeździłem wózkiem widłowym – wykonywałem różne prace. Natomiast zawsze lubiłem rzeźbę. W dzieciństwie byłem nią w pewien sposób otoczony, bo pochodzę ze Stryszawy – wsi, która słynie z rzeźbienia w drewnie. Ludzie tworzą tam drewniane ptaszki i inne figurki. Jako dziecko bardzo mnie to interesowało, ale gdy byłem nastolatkiem, zainteresowanie jakoś zanikło. Powróciło dopiero, gdy miałem 35 lat. Wtedy właśnie zacząłem tworzyć rzeźby z metalu.
PK: Jak wyglądały początki?
Na początku to, co tworzę jako Scrapman, stanowiło jedynie dodatkowe zajęcie. Wciąż pracowałem jako ślusarz, byłem zatrudniony jako podwykonawca i miałem działalność gospodarczą, co pozwoliło mi od razu zacząć sprzedawać swoje prace.
To wciąż było jednak coś, co robiłem “po godzinach”. Duża zmiana nastąpiła mniej więcej rok temu, bo to właśnie wtedy zrezygnowałem z pracy i zająłem się metaloplastyką na pełny etat.
Dużo się od tamtego czasu zmieniło. Czuję, że ta praca mnie wycisza. Dawniej było we mnie bardzo dużo stresu, a teraz czuję się zupełnie inaczej. Moja żona twierdzi, że od kiedy się tym zajmuję, stałem się znacznie spokojniejszy.
PK: Czy są jakieś umiejętności, które są konieczne, aby zajmować się metaloplastyką?
Żeby zajmować się metaloplastyką, trzeba mieć zdolności manualne, wyobraźnię i samozaparcie.
Wyobraźnia jest szczególnie ważna, żeby w codziennych przedmiotach dostrzegać kształty i wymyślać, co można z nich stworzyć. Widząc różne elementy, zastanawiam się, jak je wykorzystać – na przykład kiedyś szukałem turbiny, bo chciałem zrobić ślimaka, a turbina ma kształt przypominający muszlę. Nie rysuję swoich projektów wcześniej, nie tworzę ich na papierze – wszystko planuję w głowie.
Czyli wykształcenie nie jest konieczne aby robić to co Pan?
Ważniejsze są determinacja i zdolności manualne. Znam wielu ludzi, którzy nie radzą sobie w szkole, ale mają niesamowite umiejętności manualne i artystyczne.
Mam mieszane uczucia na temat wykształcenia artystycznego. Kiedyś na krakowskim Kazimierzu odwiedziłem galerię, by zapytać, czy mogę sprzedawać tam swoje prace. Jedynym pytaniem, jakie mi zadano, było: „Czy jest Pan po ASP?”. Gdy odpowiedziałem, że nie, usłyszałem, że w takim razie nie mam wstępu. Uważam, że ludzie niepotrzebnie przykładają tak wielką wagę do ukończonej szkoły.
PK: Chciałby nam Pan opowiedzieć, jak krok po kroku wygląda proces tworzenia takiej rzeźby?
Przede wszystkim najpierw muszę znaleźć odpowiednie materiały.
PK: Czy wszystkie materiały pozyskuje Pan ze złomu?
Tak, wszystko, co wykorzystuję, pochodzi z odzysku. Jeżdżę do skupów złomu i mechaników samochodowych, którzy oddają mi części. Upcycling to podstawa mojej pracy. Czasem znajduję materiały w innych miejscach – ostatnio znalazłem pod śmietnikiem pół manekina, zrobiłem odlew gipsowy i na jego bazie stworzyłem popiersie ze śrubek.
PK: Zdarzyło się Panu znaleźć jakieś ciekawe lub zaskakujące przedmioty?
Tak, było kilka takich znalezisk. Kiedyś na przykład przywiozłem do domu drewnianą skrzynkę, którą znalazłem pod śmietnikiem. Kiedy zacząłem ją oczyszczać, pozbyłem się farby i okazało się, że była to skrzynka, w której podczas drugiej wojny światowej Amerykanie przesyłali żywność do Polski.
Lubię takie odkrycia i lubię dawać starym przedmiotom nowe życie.
PK: I co się dzieje, kiedy przywozi Pan do pracowni nowe materiały?
Nie grupuję ich. Wszystko leży w jednym miejscu i kiedy zaczynam pracę, wybieram to, co może się przydać. To są moje “przydasie” – prędzej czy później zawsze wszystko się przyda. Na tym etapie przemyślam, co i jak chcę stworzyć. To najbardziej czasochłonny etap, bo muszę wymyślić projekt, znaleźć odpowiednie elementy i zaplanować sposób ich połączenia.

PK: Czy zanim zacznie Pan pracę, przygotowuje Pan projekt lub wstępne szkice?
Nie, nie robię szkiców. Wizja finalnej rzeźby po prostu powoli klaruje się w mojej głowie.
PK: Pracuje Pan z metaloplastyką od ponad 5 lat. Czy przez ten czas coś się zmieniło?
Zmieniły się zarówno mój styl, jak i podejście. Na początku moje rzeźby były gładkie i dopracowane – szlifowałem je tak długo, aż zatracały charakter złomu. Przełomem była praca, którą pozostawiłem bardziej surową, wyglądającą jak coś znalezionego na złomowisku. Klienci to pokochali.
Zdecydowanie w ciągu 5 lat od kiedy tworzę rzeźby zwiększył się też wpływ social mediów na sprzedaż przedmiotów rzemieślniczych. Dla mnie osobiście ostatnie pół roku to naprawdę duży “boom” – mam w tej chwili masę klientów.

PK: A kim są Pana klienci?
Moje rzeźby trafiają głównie do klientów w Polsce, ale także do Austrii, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Większość odbiorców to Polacy mieszkający za granicą. Obecnie przeważająca część moich klientów pochodzi z TikToka. Według statystyk to jest bardzo szeroka grupa odbiorców, więc ciężko mi tka określić kim dokładnie jest mój przecięty klient.
PK: Jak widzi Pan przyszłość tego swojego zawodu?
Widzę ją optymistycznie – chciałbym robić to jak najdłużej.
PK: Co jest najtrudniejsze w Pana pracy? Z jakimi wyzwaniami mierzy się Pan, tworząc rzeźby z metalu?
Najtrudniejszym projektem była rzeźba, której jedna połowa przypominała Terminatora, a druga rycerza. Wyklepanie zbroi było ogromnym wyzwaniem – to już bardziej kowalstwo niż spawanie.
Najtrudniejsze momenty to te, gdy klienci naciskają i chcą swoje zamówienia „na już”. To nie jest produkcja masowa – każda rzeźba jest unikalna, nawet jeśli wygląda podobnie do poprzednich. Ponieważ wykorzystuję jedynie elementy z recyclingu, proces tworzenia rzeźby wymaga dużej kreatywności. Klienci nie zawsze rozumieją, że nawet samo zebranie wszystkich odpowiednich elementów potrafi czasem trwać kilka tygodni.
PK: Czy ma Pan jakieś rady, którymi chciałby się Pan podzielić z młodymi twórcami?
Tak, żeby nie przejmowali się niczym i robili to, co kochają.
Jakie jest Pana największe projektowe marzenie?
Moim największym marzeniem jest stworzenie instalacji na festiwal Burning Man. Czuję, że jestem gotowy na duże rzeźby i artystyczne instalacje.
Ostatnie pytanie, dlaczego warto wybierać rękodzieło?
Produkty rzemieślnicze są niepowtarzalne – każdy przedmiot to unikat.
Każdy taki produkt jest jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Drugiego takiego na pewno nie będzie.